niedziela, 12 marca 2017

Ucieczka do nierealnego (Danuta Sobczak-Michałowska, Muzeum Historii Kielc)

Anna Ogińska-Kamińska
("Projektor" - 5/2015)
Ucieczka do nierealnego
Dzieła Danuty Sobczak-Michałowskiej, które mamy okazję oglądać na wystawie w Muzeum Historii Kielc (otwartej z okazji 290-lecia I LO im. S. Żeromskiego w Kielcach, w którym artystka była przez lata nauczycielką wychowania plastycznego) są bezpretensjonalne – to swojego rodzaju notatki malarskie, podparte często frazą lub wierszem umieszczonym na odwrocie płótna.

Jest to malarstwo warsztatowo pełne zaangażowania, już chociażby przez używanie odmiennych kolorów i odcieni oraz komponowanie płótna, nierównomiernie natężonymi w walorze płaszczyznami. Czy można nazwać słabością Danuty Sobczak-Michałowskiej kierowanie się ku metafizycznym tematom? Nie, to raczej bardzo świadome poszukiwanie romantyzmu przy zachowaniu i dążeniu do zasad kompozycyjnych, które pozwoliły autorce na pełną wypowiedź malarską.

Romantyzm według artystki to baśniowość postaci i wydarzenia, dlatego w obrazach widzimy ucieczkę w nierealny świat, nawiązujący do motywów onirycznych, sprzecznych często z rzeczywistością. Czasami wypowiedź jest wstrzemięźliwa, a czasami pełna spontaniczności i nie ucieka od zmysłowych rozgrywek malarskich. Jedną z nich są oczy – malowane w sposób niezwykle świadomy. Oczy te są pośrednikiem między światem kolorystycznej kontemplacji, a pełnią dramatyczności, rozedrgania, napięcia i błysków, które wprowadzają u widza element niepokoju. Dłonie – nadała im w sposób ascetyczny, z dbałością o precyzyjną kreskę, nienaturalność, ale też subtelność i delikatność.

Jej prace są bardzo różne, nie zawsze jest w nim entuzjazm, ale jest pełna mnogość kontrastów i pewna rezerwa w stosunku do poszukiwań nowoczesnego malarstwa. Każde dzieło jest inne, ale nie inne w sensie tematu, tylko wypowiedzi spontanicznej, poetyckiej, posiadającej jednolity i skończony charakter. Myślę, że doprowadziła do stworzenia swoistego, bardzo odrębnego gatunku malarstwa, który mogę nazwać – przeżytym z całym entuzjazmem życia malarza.

Artystka posługiwała się z dużą swobodą przenośnią, przy jednoczesnym zachowaniu wspólnej więzi ideowej, estetycznej. Zatarła granicę między nami, obrazami, a poetycką przestrzenią.

Geometryczne dialogi (Olga Ząbroń, Galeria XS)

Izabela Łazarczyk-Kaczmarek
("Projektor" - 5/2015)
Interferencje – to powstawanie przestrzennego układu fal wznoszących się lub opadających. W myśl tego założenia można zobaczyć w Galerii XS UJK prace, których głównym tematem jest, potraktowana często w sposób dosłowny fala (przypominająca miedzy innymi zapis fali radiowej) – Olga Ząbroń.
 
Wystawa zaskakuje jednak niecodziennymi rozwiązaniami nie zawsze na równym poziomie. I tak praca Tomasza Jędrzejko - czarny kwadrat z multiplikowanym motywem kropki, z którego środka wychodzi pod kątem włóczkowa czerwona linia, pokazuje jak w nieoczywisty sposób pokazać korelacje rządzące interferencją. Na uwagę zasługuje również praca Artura Ptaka, której forma przywodzi na myśl kartę do gry czy też przestrzenna forma Mateusza Dąbrowskiego intrygująca wielopłaszczyznowością.

Pracą, która najbardziej zastanawia jest prostokątna forma Urszuli Śliz. Wykonana z folii aluminiowej i taśmy ostrzegawczej (często wybieranej przez artystkę) tym razem wydaje się być dziełem przypadku, a nie przemyślanym wyborem na wystawę.

Na ekspozycji próżno szukać podpisów pod dziełami. Umieszczone pod nimi numery odsyłają do „listy”. Szkoda, ponieważ taki zabieg wprowadza chaos w odbiorze tej, potrzebującej skupienia wystawy.

Przed wernisażem, w dniach 4-6.09 odbyło się sympozjum „Geometria w dyskursie. Dyskurs w geometrii”, mające na celu nakreślić problemy poruszane podczas wystawy – czym jest Geometria Dyskursywna, jakie ma zadania, jakimi praktykami artystycznymi się posługuje. W konferencji wzięli udział m.in.: dr Paulina Sztabińska i dr Stefan Szydłowski.

Powiew w reklamie (Świeża Mięta, Instytut Designu)

Izabela Łazarczyk-Kaczmarek 
("Projektor" - 5/2015)
„Świeża mięta” to studio graficzne we Wrocławiu. Wystawę plakatów zaprojektowanych przez „Miętę” zaprezentował Institute of Design Kielce. Prace pokazywane w „dizajnie”, to przede wszystkim plakaty stworzone dla krakowskiego Narodowego Starego Teatru czy Teatru Muzycznego Capitol w Warszawie.
 
Joanna Howańska i Tomasz Duda w niezwykle lapidarny sposób potrafią uchwycić idee przedstawienia czy zamysł, który jest tematem plakatu. W przypadku prac dla Teatru Starego, wprowadzenie powtarzającego się podziału na kwadrat, w którym znajduje się główna treść i prostokąta z logiem teatru, pozwalają na kojarzenie tego rodzaju kompozycji z danym miejscem, nie tylko studiem graficznym. 

Posługując się prostym językiem skojarzeń i symboli, kreują spójną wizję projektową. Jednak reklama instytucji kulturalno–teatralnych nie jest jedynym punktem docelowym autorów. Czytamy na – skądinąd świetnej – stronie internetowej studia Łączy nas kreatywne spojrzenie na projektowanie i potrzeba tworzenia wyjątkowych produktów. Tylko świeżych. 

Hasło to wydaje się świetnie sprawdzać w przypadku prezentowanych plakatów, w których nie ma miejsca na nudę i szablonowe ujęcie tematu. Nowoczesne zestawienia kolorystyczne i oryginalne spojrzenie na trudną sztukę reklamy, pokazują jak łączyć w inteligentny sposób tekst i znak graficzny. Równocześnie projekty, w których biorą udział – honorowe dawstwo krwi, promowanie zdrowej żywności, jak też otwartość we współpracy z drugim człowiekiem, stanowią rzadko spotykany spójny pomysł na sposób działalności, który w tym przypadku wydaje się być połączeniem stylu życia oraz ideologii osób tworzących studio.


Takie jest życie (Jan Saudek, Galeria "Winda")

Olga Grabiwoda
("Projektor" - 4/2015)
Wystawa zdjęć Jana Saudka w Galerii Sztuki Współczesnej „Winda” w Kielcach prezentująca osiemdziesiąt oryginalnych fotografii, jest trzecią wystawą tego autora w Polsce. Najsłynniejszy czeski fotograf wyjątkowo pojawił się osobiście na wernisażu. Emanując charyzmatyczną energią doskonale uwiarygodnił swój świat, w którym przede wszystkim udokumentował własne, bujne życie.

Zupełnie inaczej patrzymy na prace Jana Saudka wiedząc, że w swoim osiemdziesięcioletnim życiu trzynaście razy został ojcem (ostatni raz nawet całkiem niedawno), kilkakrotnie był żonaty, a o jego podbojach seksualnych krążą w Czechach legendy. Patrząc na autora i na jego twórczość rozumiemy, co znaczy umiłowanie życia, szczerość i wyzwolenie. To subiektywny teatr jednego aktora, którego napędza samo życie. 

Fotografując pięćdziesięcioletnim, analogowym aparatem autor często ukazuje nagość, starość i deformację. Na tle odrapanej, zawilgłej ściany z odpadającym tynkiem pozują mu nie tylko kobiety – symbole macierzyństwa, opiekuńczości i pożądania. Jest to także on sam, jego przyjaciele, dzieci. Jednak to kobieta jest przedstawiana jako źródło życia. Używane przez niego rekwizyty kojarzą się z dekadencją i elegancją końca epoki. 

Malarsko nierealne akty dzięki kolorowaniu czarno-białych odbitek fotograficznych są bardzo dekoracyjne, a chociaż efekt jest czasem kiczowaty – jak sam artysta twierdzi – zależy mu na tym, aby jego zdjęcia chciało się powiesić na ścianie.

Możemy pozazdrościć mu własnego, odrębnego świata wyobraźni, w którym magia wizji chroni przed rzeczywistością. Nie była ona łatwa dla Jana Saudka, który w dzieciństwie doświadczył wojny, przez lata był w swoim kraju twórcą bojkotowanym i wyklętym, ponad 30 lat pracując jako drukarz. Lecz mimo to zachował niezależność i odwagę, które przełożone na wiele odcieni emocji w jego fotografiach – na erotyzm, pożądanie, czułość, pokazały, że takie przecież jest życie.

Poszukiwanie człowieka (Jacek Waltoś, Dom Praczki)


Izabela Łazarczyk-Kaczmarek

("Projektor" - 4/2015)  

Empedokles u krateru Etny, centaury, ofiarowanie Izaaka, nawiązania do Rembrandta to motywy prezentowane przez Jacka Waltosia na jego
wystawie w kieleckiej galerii „Dom Praczki”.

Artysta, członek „Grupy Wprost”, do której należeli m.in. Zbylut Grzywacz czy Leszek Sobocki, swoj¹ myœl twórcz¹ kieruje ku człowiekowi. Człowiekowi spowitemu w historiê, ale przede wszystkim w biblijne przekazy, grecką filozofię czy mitologię. Przywoływane przez Waltosia motywy i konteksty to próba nadania symbolicznego wymiaru w³asnym emocjom, przemyœleniom, temu czego nie widaæ w pierwszej chwili.

„Zatrzymuje siê” on-artysta, przy dwoistej naturze centaurów, pokazuj¹c ich niczym walcz¹ce z w³asn¹ cielesnoœci¹, wij¹ce siê, sylwetki pó³-ludzkie pó³-zwierzêce. Pokazuje, na przyk³adzie ich dramatycznych figur, prymitywne cechy ludzkie (niskie obyczaje, z³e charaktery). Malowane, rysowane czy modelowane w cemencie pokazuj¹ dwoistoœæ natury cz³owieka. Przywo³uj¹c ofiarowanie Izaaka przez Abrahama pokazuje archetyp niewinnoœci (podobnie jak w przypadku niedosz³ej ofiary Ifigenii, któr¹ zamierza³ zabiæ jej ojciec Agamemnon). Poœwiêcenia, aby ub³agaæ, ob³askawiæ bogów.

Jednak w obrazach malarza brak strachu, brak powagi czy patosu. Le¿¹ce, na kolanach oprawcy, cia³a przywo³uj¹ piety Micha³a Anio³a, nie zaœ moment zadawania œmiertelnego ciosu. Pokazuj¹ wyobcowanie, zdystansowanie siê do zaistnia³ej sytuacji, pe³nej jednak intymnoœci. Brak tu krzyku, cierpienia, jest pogodzenie siê z nadchodz¹c¹ œmierci¹. Jednak malowane przez Waltosia postaci, nie pozbawione s¹ swoistego dramatyzmu. Napiêcie miêœni, otwarte usta czy patrz¹ce w przestrzeñ, nic nie widz¹ce, oczy pokazuj¹ tragizm sytuacji. Malowane schematycznie postaci, ich nagie, pozbawione precyzyjnych konkretyzacji cia³a, twarze bez subiektywnych rysów pozwalaj¹ na skupieniu siê, na szukaniu siebie i w³asnych emocji czy refleksji.

Empedokles u krateru Etny to nawiązanie do postaci greckiego, starożytnego poety, uzdrowiciela, filozofa. To od niego artysta zapożycza kolorystkę swoich prac („barwy Empedoklesa”). Idąc tym tropem, paletę barwną powinny stanowić cztery kolory stosowane prze starożytnych Greków na najstarszych polichromiach: czarny, czerwony, biały i żółty – tożsame z czterema żywiołami tworzącymi „zasadę bytu”: wodą, ogniem, powietrzem, ziemią. Podążając dalej za myślą Empedoklesa tworzą one korzenie-elementy wieczne, którym towarzyszą miłość i waśń – elementy czynne, również niezmienne. Tym sposobem artysta, poprzez symbolikę kieruje nas ku istocie człowieczeństwa, ku temu, co stanowi o bycie człowieka. Wprowadza jednak błękit, symbolizujący nieskończoność, spokój, logikę, duchowość oraz symbolikę trójkąta i wpisanego weń koła łączoną ze znakiem Wszystkowidzącego Oka Boga czy Trójkątem Salomona.

Pracując, czasem nawet kilka lat, nad jednym cyklem, nadając swoim pracom „niedokończony”, sumaryczny charakter, artysta pozwala sobie i widzowi na dalsze poszukiwania istoty człowieka i rozmyślania nad ludzką egzystencją.


Formy przemijania (Adam Myjak, Galeria UJK)

Magdalena Leśniak 
("Projektor" - 4/2015)

Do połowy lipca w Galerii Uniwersyteckiej przy Bibliotece UJK w Kielcach można było zobaczyć wystawę rzeźb Adama Myjaka. Twórczość tego wybitnego artysty, znana jest kielczanom przede wszystkim z jego monumentalnej realizacji w przestrzeni miasta, pomnika „Homo Homini”, upamiętniającej ofiary zamachów terrorystycznych.

Dzięki wystawie w Galerii Uniwersyteckiej, widzowie mogli skonfrontować się z mniejszymi pracami twórcy, co nie oznacza, że mniej wartościowymi. Zaprezentowane dzieła, to przede wszystkim portrety i popiersia wykonane w kamieniu, terakocie oraz brązie. Dodatkowo na ścianach, zostały umieszczone fotografie, dokumentujące inne działania i realizacje artysty. Wszystkie eksponaty ujawniały charakterystyczny styl, bazujący na daleko posuniętej syntezie, świadomej deformacji oraz kontrastowaniu gładkiej materii z chropowatą.

Moją uwagę zwróciły szczególnie prace z cyklu „Portrety X”, przedstawiające męskie głowy w sposób niedosłowny i nierealistyczny. Artysta, świadomie pozostawił pewne partie formy niedokończonymi i zniekształconymi, powodując wzmożenie siły oddziaływania tych prac i prowokując widza do głębszej refleksji nad nieuchronnością przemijania.

Jedynym czynnikiem utrudniającym właściwy odbiór dzieł, był sposób ich zaprezentowania. Przestrzeń Galerii Uniwersyteckiej nie jest w ogóle przystosowana do wystawiania sztuki, a zwłaszcza tak mocnych w charakterze prac Myjaka. Miejsce to kojarzy się bardziej z powierzchnią biurową niż z galerią, tworząc nieodpowiednie otoczenie i klimat dla kontemplacji prezentowanych eksponatów. Odpowiednie punktowe oświetlenie, mogłyby przyczynić się do stworzenia bardziej przyjaznego otoczenia dla wspaniałych rzeźb Adama Myjaka.

Handel na zasadach uczciwych (Juduya Marczewska, Instytut Designu)

Izabela Łazarczyk-Kaczmarek

("Projektor" - 4/2015)
Generacja Y, świadomość, konsumpcja, to slowa „krzyczące” z wystawy Judyty Marczewskiej w Galerii „Brama” przy Kieleckim Institute of Design.

Pierwsze spojrzenie na wystawę może powodować zniechęcenie, brak oparcia w jakimkolwiek znanym odniesieniu. Kiedy jednak zaczynamy „czytać” i oglądać pokazane przez Marczewską obiekty, z masy chwytających nasze spojrzenie czterowymiarowych „oczu”, schowanych za szkłem, napisów i srebrnych, mieniących się płacht, wyłaniają się hasła znamienne dla pokolenia po 1984 roku.

Artystka akcentuje m.in. problem konsumpcji. Kupujemy coraz więcej, nie patrząc jak dany przedmiot powstaje, wymieniamy jeszcze dobre, działające sprzęty na lepsze, przy czym znamienny okres przydatności – umowne dwa lata – powoduje ze gromadzimy niezliczone ilości rzeczy ku radości producentów. Podając termin EFTE (myślenie o wyborach konsumenckich), pokazuje, że może czas zastanowić się nad takimi wartościami jak: godności drugiego człowieka, prawdą czy też problemami środowiska, a nawet wspieraniem na uczciwych zasadach handlu (fair trade). Problemy, które akcentuje wystawa w „Bramie”, nie są tylko wyznacznikiem pokolenia Ipodów. Wydaje się, że era galerii – bynajmniej nie sztuki – otwartych zawsze sklepów, rekompensuje lata, kiedy na półkach stał przysłowiowy ocet. Można mieć wszystko od ręki i od zaraz, kwestia czy naprawdę tego potrzebujemy jest umowna... Na świecie pojawia się jednak zjawisko – filozofia życia, Minimalizm. Znani z Internetu: Leo Babuta (Zen habits), Joshua Millburn w duecie z Ryanem Nicodemusem (The minimalists) starają się przypomnieć całemu światu, co w życiu jest najważniejsze. Pokazują, że czasem wytarty frazes „mniej znaczy więcej” czy zwykłe uporządkowanie naszej codziennej przestrzeni, potrafi pomóc nam lepiej żyć, zauważać innych i nie skupiać się tylko na przedmiotach.