Paweł Chmielewski
("Projektor" - 4/2014)
Czy artyści śnią o elektrycznych owcach?
Tomasz Łukaszczyk "Cyber..x" |
Jeśli Giorgio Vasari pisze prawdę, to wczesną wiosną 1416
r. we Florencji, koło jednego z kościołów, odbyło się dość niezwykłe spotkanie.
Filippo Brunelleschi zaprosił Donatella i Masaccia na prezentację przyrządu
optycznego, który pozwalał malarzom i architektom odwzorować proporcjonalnie, w
odpowiedniej wielkości wszystko, co widzi ludzkie oko i przedstawić widzowi
fresku, rzeźby, obrazu w odpowiedniej perspektywie.
To tylko jeden z wielu wynalazków, który
zrewolucjonizował sztukę. Może ważniejsze było odkrycie ruchomej czcionki przez
Gutenberga, zastosowanie techniki dagerotypu i rozszczepienia wiązki światła
przez impresjonistów. Być może najbardziej rewolucyjne jest wynalezienie barwy
przez malarza z groty Lascaux. Chodzi nam jednak o pewien proces – wpływ
technologii na twórczość artystyczną.
Tomasz Michalski "Cloth animals" |
Niecałe dwa miesiące temu w Warszawie zorganizowano
pierwszą polską aukcję grafiki cyfrowej, poprzedzoną wystawą. Trzydziestu
pięciu twórców – w tym trzech z Kielc: Tomasz Łukaszczyk, Krzysztof Rybczyński
i Artur Sadłos (ze Starachowic, ale absolwent kieleckiej uczelni) pokazało
grafikę cyfrową, malarstwo cyfrowe oraz rzeźby 3D. Nie wchodząc oczywiście w
techniczne szczegóły trzeba zauważyć kilka nowości: oprogramowanie, płótnem
jest ekran, pędzel jest cyfrowy. Nowa technologia. Jedno tylko się nie zmienia:
twórcy nadal niezbędny jest talent.
Spróbujmy wygenerować kilka wspólnych cech tego
malarstwa. Na pewno jest nią biegłość techniczna i użycie (w moim przekonaniu
dość nieszczęśliwego terminu „artysta koncepcyjny). Po drugie tematyka –
podążająca wyraźnie za technologią. Większość z autorów pracuje w studiach
graficznych, przy grach komputerowych. Ich prace wystawione na aukcję są
naturalnym przedłużeniem pracy zawodowej – więc światy fantasy, kosmiczne
krajobrazy, historyczny sztafaż z rpg. Wyraźną cezurą jest tu rok urodzenia –
1980. Starsi (Łukaszczyk, Rybczyński, Igor Chołda) uciekają od świata
komputerowej gry ku SF, czystej abstrakcji, elementom konstruktywistycznym.
Wyjątkiem jest najmłodszy Tomasz Michalski, który pokazał grafikę nawiązującą
bezpośrednio do pop-artu.
Wyraźnie widać jak powstaje nowy nurt – użytkowy,
czysto rozrywkowy, nie odwołujący się do sztuki masowej, ale sam nią będący i
egzystujący (prawie) całkowicie w świecie wirtualnej fantasmagorii.
Cybermalarstwo, cybergrafika, cybersztuka – można tych terminów już spokojnie
używać.
Zapowiedź tej cyber(r)ewolucji w sztukach plastycznych
to nie tylko trwające od kilkunastu lat komputerowe eksperymenty z fotografią,
które skłaniają niektórych teoretyków do rozdzielenia fotografii klasycznej od
cyfrowej (i cyfrowo przerabianej), nie tylko w konkursach, ale i na wystawach.
To przede wszystkim zapowiedź istniejąca od lat w teorii kultury, filozofii,
naukach społecznych. Technologia zaczyna nami rządzić. Ewidentnym przykładem
jest „Manifest cyborgów” (1985) Donny Haraway. Zjednoczenie człowieka i maszyny
to nie tylko „owocne łączenie się w pary”, ale objaw równouprawnienia człowieka
i technologii. To przenikanie łatwo uświadomimy sobie odwołując się do utworu
„Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” Dicka czyli literackiego fundamentu
„Łowcy androidów”.
Jeszcze w latach 30. Walter Benjamin w eseju „Dzieło
sztuki w dobie reprodukcji technicznej” pisał, że nowe technologie są jak
chirurg, bo szokują widzów nowymi możliwościami percepcji. Dziś już nie
szokuje. Oczywiście w tamtych czasach filozof mógł stwierdzić, że radio, film
dźwiękowy, taśma Forda sprowadzają sztukę do „reprodukcji technicznej”,
odbierając jej modernistyczną aurę, wyjątkowość, dystans.
Nie rozstrzygniemy czy ważniejsze było zastosowanie barwnika w
malarstwie naskalnym, czy komputera w cyfrowym. Z trzydziestu pięciu zostanie
może dwóch. Wzorem chińskich mędrców usiądźmy na brzegu rzeki i poczekajmy
dwadzieścia lat. Wtedy wszystko się wyjaśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz